11 maja 2009

A taki miły dzień się zapowiadał... stwierdził po fakcie Tato. A nie wie wszystkiego.

Takie poranki lubię najbardziej. Nieoczekiwane zwroty akcji. Chociaż powinnam coś podejrzewać u dziecka, które po raz kolejny obudziło się o 5 rano. Radosne. Z zabawnym Mamo/Tato na ustach. Podśpiewujące. Przytulające się. Bawiące się szczerze. Do godziny 8.00. Kiedy to wyszedł rodzic wychodzący do pracy. A ja chciałam coś zrobić. Nie pamiętam. Głupia byłam w swojej naiwności. I dałam Hance dziwną rzecz. Kolorową dziecięcą torebkę zapinaną na pasku. I nieuważnie odpięłam i zapięłam klamerkę. A czynność ta jest daaaleko poza zasięgiem dziecka w wieku 16 m-cy. Czynność ta mi samej sprawiła trudność. Ale Hanka połknęła haczyk. I zaczęło się. DRAMAT. Nie umie. Nie potrafi. Nie chce pomocy. Chce sama. Histeria. Złość. Wszystko na raz. A ja zamiast od razu jej to zabrać. Zredukować krzywdy do zera. Zaczęłam tłumaczyć. Chciałam dobrze wyszło jak zawsze. Odwrotny skutek do zamierzonego. Po zbędnych negocjacjach udało mi się wymienić rzecz na super starą smyczkę z brzęczącymi kluczykami. Pomysł stulecia. Ale na długo nie pomogło bo stała się kupa która wymagała interwencji w wannie... a wanny Hanka nie lubi bardzo. I było niemiło. A od wszystkiego złego uratowało nas krzesełko....

1 komentarze:

Tata Hanki. pisze...

Tak, to ja chciałem wyrzucić krzesełko! Już nigdy nic nie wyrzucę, nie będę też nalegał - OBIECUJE ;)