Poranek należał do gaworzącej Hani, piszczącego do jedzenia Gustaffa i nadpobudliwego Tatusia. Mama oczu nie mogła otworzyć a Ci chodzili niczym nakręceni. Nie udzieliło mi się to na szczęście. Pobędę dzisiaj sobie w swojej ospałości i ogólnemu nicniechceniu ;)
18 września 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz