13 stycznia 2009

Ten dzień...

Ten który był mi bardzo potrzebny. Ten w którym odzyskałam Super Dziecko. Hanna wróciła do formy. Nie wiem na jak długo. Ale dzisiaj pierwszy raz od tygodnia sama się bawiła, ładnie jadła, super spała, wcale nie marudziła, radośnie tuptała po domu czasami podskakując - to chyba przymiarki do szybszego chodzenia tudzież biegania o zgrozo ;D A ja czułam się jak młody bóg. Wcale nie zmęczona. Zupełnie nie opętana psychicznie. Znacznie bardziej wyluzowana. A pod koniec dnia kiedy już nic złego ze strony Hanki spotkać mnie nie mogło to wyluzowana totalnie. Tylko dzisiejsze spanie było w starym stylu. Ale za taki dzień to wiele jestem w stanie wybaczyć, więc siedziałam dzielnie przy łóżeczku wyjącej Hanki, śpiewałam o Wojtusiu i iskiereczce i zaklinałam się, że nauczę się chociażby jeszcze 2 kołysanek. Wydrukowane i wkuwam...

A tutaj radosna Hanka z Ciocią Asią.



2 komentarze:

aneczka_z_Julką pisze...

no nareszcie :) ale tak swoją drogą to jesteś już Matko zaprawiona w bojach, nie straszny będzie Ci bunt dwulatka, czerolatka ani nastolatki ;)
a tak na serio: to cieszę się bardzo że Hanusia już zdrowa i nastały szczęśliwe chwile i oby tak juz zawsze...

kala pisze...

to jeszcze Aneczko czekają mnie jakieś bunty ;) to przecież osiwieję całkiem ;)