11 października 2009

o tym i tamtym...

Hanka pięknie kaszle. Cudownie rzęzi. Ale niegroźnie. Rano - o radości o 8.28 - usłyszałam zachrypnięte Cześć Mamo, Dzieńblobly Mamo... i to samo w kierunku Taty. Syropek raz. Syropek dwa. Witaminki trzy. Małe oznaki buntu i kryzysu syropkowego jest są. Za dużo już. A jeszcze kilka dni przed nami. Do ustąpienia objawów ;)

Ja. Lepiej. Gorzej. Różnie. Okazało się, że leki mnie osłabiają i nie leczę się. Jedynie siła autosugestii. Jestem zdrowa... jestem zdrowa... bla bla bla.

Leżąc te dwa dni dokonałam pewnych cennych spostrzeżeń.
Pominę to, że Hanka kilka razy próbowało postawić mnie do pionu. Próbowała.
To będzie tak....
Tato, Babcia i Dziadek a nawet Ciocia Asia są o niebo bardziej wykorzystywani przez dziecko niż Matka w dni powszednie. Pocieszające :)
Hasła tych dni to: bawić i bawić i tutaj i nie siedź tylko baw się z Hanią. Teraz.
Pominę może dosyć istotny fakt, że osoby wyżej wymienione są znacznie bardziej uległe dziecku niż Matka w dni powszednie ;)
Dziecko chore to wulkan energii i chodząca rozpacz i nagłe przypływy płaczu i większe zniecierpliwienie ale nie jest źle.
Dziecko pod nieobecność Matki w jednym pokoju wymyśla rzeczy Matce dziwne i niestworzone i próbuje to wmówić domownikom jako pewnik.
Babcia dała się nabrać. I pewnie jeszcze wiele razy da.
Dziecko w chorobie ma ciętą ripostę. I cieszy się, że bawi tym domowników.
Dziecko każe wszystkim czytać wybrane pozycje literackie, czasami kilka razy pod rząd to samo... jesce laz !
Hanka w weekend w przeciwieństwie do mnie nie spała wcale w ciągu dnia. Taaa chore dziecko.

Dużo jeszcze by pisać... idzie ku lepszemu.

Pocieszające jest również to, że prawie cały dzień w domu zamknięci wszyscy razem wcale nie było źle i nie zwariowaliśmy i było co robić i nie było nudy i dziecko zadowolone wcale nie zauważyło, że ominęło go wyjście na świeże powietrze. Ha.

A tutaj poranny kącik czytelniczy ;)



0 komentarze: