Aż do momentu kiedy Hani coś zaczęło przeszkadzać.
Coś nie pasowało do ogólnie pojętej normy.
Bo samochód jak jeździ to musi mieć kierowcę.
Przeszukała cały dom w poszukiwaniu PANA - ludzika który zmieści się do tego auta. Wszystkie za duże. Nawet posłuchała, że niby Mama jej z plasteliny ulepi i sama wzięła się do dzieła.
Kombinacji było wiele i cała rodzina myślała. Aż Babcia przyniosła gazetę a Mama Pana wycięła i za kierownicę wsadziła.
Jeździ do dziś.
I wszystko pasuje teraz nareszcie.
Jej logika mnie czasami poraża.

0 komentarze:
Prześlij komentarz