27 sierpnia 2009

tasza czyli kasza

Padało. Na spacery w deszczu jakoś ochoty nie miałam. Za to miałam ochotę na chwilę spokoju, ciszy i kontemplacji. Więc dałam dziecku kaszę. I dwie miseczki. I pojemnik po herbacie. I jakieś 2 miarki.
I kawę wypiłam.
I zdjęcia porobiłam.
I plany.
I coś przeczytałam.
A Hanka tylko tasza, mama tasza, duzio, tasza, maa tasza...
Już dawno deszcz nie padał i dawno w domu tak długo nie siedziałyśmy i tak nam zeszło 3 godziny.






A potem Hani dałam odkurzacz i kazałam po sobie posprzątać. To też była frajda.

Dzieckiem być ;)

5 komentarze:

Magda pisze...

A Hanka nie ma jakiegoś wolnego terminu? Bo odkurza dokładnie, pod dyktando ;)

Ka pisze...

Wiedzialam! No po prostu wiedzialam, ze na sam koniec Hania jeszcze to posprzata!!!!!
Oj Dziewczyny, jestescie the best!

Anonimowy pisze...

oj zazdroszczę ja nie mogę odkurzacza przy dziecku włączyć bo jest mega ryyyyyyyyk;)
kaja26

Anett pisze...

pomysłowa mama jednym słowem:-)

Matka Hanki pisze...

magda - Hanka z tych co terminy gonią ;)
Pani Gartmannowicz - simply the best ;)
kaja - ech nie zazdroszczę,
anett - wygodna Mama, wygodna ;)