18 sierpnia 2009

płaczka

.... jak już płacz padnie na podatniejszy niż rodzice grunt to koniec.
Doprowadza mnie to do szału. Bo ONA NIE PŁACZE !
A teraz się rozryczała.
A winna temu samodzielność, brak koordynacji ruchowej pozwalającej na bycie samodzielnym i ogólnie to samo bycie 19 miesięcznym dzieckiem jest niejakim ograniczeniem.
Buty sama, bluzka sama, spodnie sama, skarpetki... wszystko sama.
Niepowodzenie kończy się płaczem. I o ile same w domu to jakoś sobie radzimy, nawet dozwolona jest rodzicielska pomoc. Ale w świecie zewnętrznym, gdzie ludzie mówią, oj daj jej samej, oj ona chce, oj a ty nie chcesz, oj oj oj... płacz. Nie do opanowania. Bo ludzie nie rozumieją, że ja wiem jak to się skończy i chcę ukręcić łeb hydrze zanim się wydrze. I rozczulanie się nad popłakującym dzieckiem jest najgorsze z najgorszych co można zrobić matce. Bo Oni się rozczulają a Matka nie.
Heh.

Mamy super dziecko. Grzeczne. Fantastyczne. Radosne. Wesołe. Bawiące się. Śmiejące.

Ale jak płacze to jakoś o tym zapominam.

Moja Matka pewnie siedzi, cieszy się i kiwa sobie głową na tą wnuczkową samodzielność ;) Tak tak wiem. Ja też jestem płaczką jakby co...

4 komentarze:

Julko pisze...

Rozumiem. Moim zdaniem osoby trzecie w cięższych sytuacjach powinny milczeć, albo najlepiej znikać. A to "bo on przecież jeszcze malutki jest" też nieraz słyszę i zaciskać zęby wtedy muszę!!!
ps. Wakacje widać udane! :)

Anonimowy pisze...

Mam wrażenie, że to już wszystko było, poczekaj na karteczkę 'prosze nie fhodzidź' Matka

aneczka_z_Julką pisze...

nie obraź się ale uffffff... nie jestem sama.;) Mam dokładnie to samo i już się zastanawiam czy dobrze robię, że się nie rozczulam bo czasem sama nie wiem co robić :(

Gabryjelov pisze...

My jeszcze przed etapem ciągłej chęci samodzielności ale pewne zachowania już są...doskonale rozumiem i przeraża mnie bunt dwulatka...a dobre rady osób postronnych...potrafią jeszcze człowieka dobić...